poniedziałek, 7 marca 2011

Plany plany

SzKaPa wrócila z Wlóczykija i ma glowę pelną pomyslów! Zarówno na podróże wlasne jak i na slajdowiska:) W Gryfinie byla okazja do poznania mnóstwa podróżników, których bedziemy mieć przyjemnosc goscić w najbliższych tygodniach :))
Będą to m.in
Czabanowski Łukasz: Onega Expedition 2010Głuche uderzenie lodu przebija się przez zewnętrzne warstwy. Nie tylko słychać jak rozchodzi się na setki metrów otwartej przestrzeni. Przede wszystkim je czuć - drży przestrzeń kryształu oddzielająca nas od zgubnej wody. Powracają zahibernowane myśli - o grubości lodu, o jego strukturze, właściwościach. Powraca niepewność kolejnego kroku. By oddalić od siebie niechciane wizje, trzeba skupić się na czymś innym. Najlepiej na czymś pożytecznym - na cieple. A to ucieka! Kurtka niedopięta, ściągacze w łapawicach przydałoby się poprawić, uszatkę naciągnąć. Temperatura będzie około minus dwudziestu pięciu stopni.



Marcin Zmaczyński, Krzysztof Jankowski: Śladami chaczkarów, czyli Armenia i Górski Karabach w pigułce Podróż planowaliśmy od ponad pół roku. Już samo przygotowanie sprawiało nam dużo frajdy. Wspólne ślęczenie nad mapą w zimowe wieczory i zaznaczanie miejsc, które trzeba odwiedzić, przeszukiwanie forów internetowych w poszukiwaniu przydatnych informacji o tych w sumie rzadko odwiedzanych krajach. A potem upragniony wyjazd. Armenia i Karabach zachwyciły nas swoim naturalnym pięknem, historią i egzotyką. Opowiemy o:
- pierwszych klasztorach chrześcijańskich w Armenii w czasach kiedy słońce było bogiem,
- chaczkarach, sztuce rzeźbienia w tufie wulkanicznym i nie tylko,
- zdobyciu północnego Aragatu czyli dlaczego warto nauczyć się jazdy na nartach,
- detonowaniu bomb na górskich przełęczach Karabachu czyli saper myli się tylko raz,
- tym czemu nie warto pić wódki pędzonej na kiszonym ogórku na czczo czyli kuchnia Karabachu,
- duduku, czyli Gladiator pochodzi z Armenii,
- wszystkim co nas zachwyciło i co w pamięci jeszcze na świeżo mamy...

Mam nadzieję, że także:

Michał Przyborowski: Gap-year w Azji"Gdy zaczyna się kryzys, to jedni szukają nowej pracy, a inni biorą go na przeczekanie. Tak też było w moim przypadku, gdy stwierdziłem że najlepszym sposobem na jego przeczekanie jest wyjazd z kraju, ale bynajmniej nie w poszukiwaniu nowej pracy, a w poszukiwaniu nowych wrażeń. Za odłożone oszczędności, niewielkim kosztem postanowiłem zrobić gap-year w Azji, ale nie tylko tam. W trakcie podróży miałem rozmaite przygody. Na pograniczu Armenii i Gruzji podróżowałem autostopem z ormiańską mafią, w Iranie przypadkowo nielegalnie przekroczyłem granicę państwa, na Borneo zamieszkałem w wiosce łowców głów, a w Birmie uskuteczniałem kontakty z miejscowymi mnichami buddyjskimi - cała podróż zakończyła się w Nowym Jorku. Byłem w kilkunastu krajach, za sobą mam przejechaną dużą ilość kilometrów, rok bez pracy, a do tego głowę pełną wrażeń... wróciłem do kraju i zastanawiam się co dalej..."
Michał Przyborowski

Zapraszamy :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz